niedziela, 4 stycznia 2015

Zaburzenia erekcji. - Mnie to nie dotyczy!?

          
          Sytuacja spotykana coraz częściej już nie tylko w pubach i kawiarniach. Plazma oraz kino domowe w sypialni widocznie też nie wystarcza. Bo przecież tyle pasjonujących zdarzeń i ciekawych ludzi czeka na nas w wirtualnej (nie)rzeczywistości. A może ta para "kochanków" w ten właśnie sposób komunikuje się między sobą, bo tak lepiej im wychodzi. Są przed? Po? W trakcie??? Czy też "te sprawy" nie mają dla nich znaczenia?
          Zaopatrzeni i zapatrzeni w nowoczesne gadżety mające z założenia ułatwiać nam życie nie zauważamy, że to co się z nami dzieje ma z prawdziwym życiem niewiele wspólnego. Staliśmy się niewolnikami elektroniki, którą musimy pielęgnować, konserwować, aktualizować, zaopatrywać w najnowsze aplikacje oraz utrzymywać. Niewidoczna cyberprzestrzeń dawno już zepchnęła nasz realny świat na margines. Jak każdy nałóg i uzależnienie krok po kroku wypełnia nasze życie nie pozostawiając miejsca na to, co naprawdę ma znaczenie. To, że jeszcze rodzą się dzieci wynika chyba z potrzeby zapewnienia bytu nowym partiom urządzeń zalewających rynki. Młodzi ludzie dopiero co wchodzący w życie nie potrafią nawiązywać prawidłowych relacji społecznych. Nie bez znaczenia jest też stałe narażenie na działanie pól elektromagnetycznych oddziałujących na ludzki organizm analogicznie do pewnego spektrum promieniowania powstającego podczas wybuchu bomby jądrowej. Takie nasze własne, małe "czarnobyle". A negatywne skutki są najdotkliwsze właśnie dla szeroko rozumianych narządów rozrodczych. Dodajmy do tego przepracowanie, zestresowanie, zogniskowanie uwagi wokół kariery, epidemię otyłości, brak sprawności fizycznej, skutki oddziaływania wszechobecnych substancji antyandrogenowych i będziemy mogli uznać za zgodny z prawdą refren popularnej całkiem niedawno piosenki Martyny Jakubowicz: "Casanowa tu u nas nie gości"!
          Od zarania medycyny podkreślany jest niepodważalny fakt, że stan zdrowia człowieka zależy w dużej mierze od niego samego. (około 55-65%). Zaburzenia w sferze seksualnej niezwykle często fundujemy sobie "na własne życzenie". Konieczny jest aktywny udział pacjenta aby można było wygrać z tą chorobą. No chyba, że pacjent kocha przyczyny choroby bardziej od siebie samego.